Travel With Us

"Life is either a daring adventure or nothing at all."

Pod koniec lat 90. Steven Spielberg także jego firma Dreamworks stworzyli pierwszą zabawę z kolei Medal of Honor. Po kinowym debiucie Szeregowca Ryana Spielberg chciał, by gra wideo oddawała horror II wojny światowej tak samo, jak film. Oba dzieła przedstawiały odrażający obraz bitwy na plaży „Omaha", w jakiej tysiące żołnierzy straciło życie podczas trafiania na zajętej części francuskiego wybrzeża. Medal of Honor był się ogromnym hitem, nic wiec dziwnego, że część na odległości lat doczekała się piętnastu sequeli. Medal of Honor: Warfighter z 2012 roku zaprezentował się jednak dużą klapą również zapowiadał upadek marki.

Pierwszy Medal of Honor był ciężkim eksperymentem. Ponadto istnieje w wypadku Medal of Honor: Above and Beyond, które zaprojektowano z opinią o wirtualnej rzeczywistości. Na wesele deweloperzy ze studia Respawn Entertainment stworzyli bardzo powszechny produkt, który spodoba się nie tylko zagorzałym fanom VR. Gra oferuje pięć nadrzędnych pozycji oraz jednocześnie 56 podmisji. Niektóre z tych artykułów, zwłaszcza początkowe, są bardzo oszczędne oraz filmowe.

Medal of Honor: Above and Beyond z samego początku wykorzystuje wszystkie dobre strony technologii VR, począwszy od menu głównego, które jest po prostu kwaterą wywiadu wojskowego OSS. Wszystkie problemy można podnosić i zamieniać w bliskich wirtualnych dłoniach, a też tworzyć na staroświeckiej maszynie do wykonywania. Jeżeli tylko część się rozpoczyna, zostajemy nauczeni praktycznej i intuicyjnej obsługi naszej broni. Jeśli zależymy ją przeładować, musimy upuścić pustą amunicję, a potem wyjąć nową z swego stanu również wpuścić do pistoletu. Większość broni wymaga i zdjęcia iglicy. Taki ręczny rodzaj przeładowania zapewnia dużą dozę adrenaliny podczas walki. Immersję dodatkowo pogłębia fakt, że aby zmienić punkt widzenia, uczestniczy w rzeczywistości poruszyć głową. Najłatwiejsze w tym całym jest wówczas, że potrafimy wychylić się na bok, aby ostrożnie zerknąć zza rogu, lub kucnąć, by schronić się przed gradem kul. Pod tym powodem działa że istnieć dość męcząca, jednak każdemu przyczyni się odrobina dodatkowego ruchu, nieprawdaż? https://pobierzpc.pl/medieval-dynasty-download-za-darmo/

A propos praktycznych również intuicyjnych elementów: Above and Beyond uważa ich bardzo dużo. Przykładowo, gdy wciskamy strzykawkę w klatkę piersiową lub usuwamy zębami pierścień granatu ręcznego, przesuwając granat w punktu ust. Są tu i specjalne cele, które zajmują zalety VR: na dowód, gdy używamy wykrywacza metalu do badania min lub lornetki, by znaleźć miejsce wrogów. Są także przejścia strzeleckie, które pragną z nas strzelania do nazistów z bocznego wagoniku motocykla lub prowadzenia działem czołgu. Te serie nie są zbyt rzeczywiste, ale dają radość oraz powołają do czasu serii Medal of Honor, która jednak nawiązywała do powieści, komiksów i filmów przygodowych z lat 50. i 60., w nieco naturalny sposób podając na siebie wojenne traumaty.

Gra jest oryginalna, ale dodatkowo jest główny mankament gry. Wirtualna rzeczywistość rodzi się być znakomita do ukazania horroru wojny, ale zamiast w cali wykorzystać ten potencjał, Above and Beyond nie daje siebie zbyt poważnie. Śmiem twierdzić, że Half-Life: Alyx również Star Wars: Squadrons mogą pochwalić się dojrzalszymi scenariuszami. Czas trwania dialogów także nie imponuje, a animacje osoby są drewniane. Sposób, w jaki przeciwnicy upuszczają broń, przywodzi na sprawę pierwszą odsłonę Medal of Honor, co w 2020 roku pewność nie jest komplementem. Ważna aby pomyśleć, iż więc nic wielkiego, gdy spadający pistolet podejmuje się w powietrzu w perspektyw pionowej, jednak w VR takie błędy przyciągają także większą odpowiedzialność i burzą immersję.

Szkoda często tych niemożliwych elementów, bowiem w sztuce pojawiają się filmy dokumentalne, które tworzą zupełnie nowy obraz. Oglądanie weteranów rozmawiających o swoich naturalnych doświadczeniach stanowi niezmiernie delikatnym przeżyciem, zwłaszcza że może, jak emocje zawiera w nich jedno informowanie o aktualnych zagadnieniach. Przykro, że pewna konkurencja nie pozostaje wierna tej tonacji, ale spójrzmy zasadzie w oczy: stanowi ostatnie także gra dla kobietach fanów, którzy lubią efektowną historię również chcą po prostu trafiać do nazistów. Cóż, właściwie niekoniecznie trzeba do nich przewidywać, dlatego można wziąć wszystkiego, co będzie pod ręką, choćby wideł lub noża kuchennego. Atrakcja jest krwawa, przecież nie tak rażąca jak Szeregowiec Ryan, to nie obawiajcie się festiwalu gore.

Jako strzelanka Medal of Honor: Above and Beyond zbiera się świetnie. Podczas gdy funkcje są dość krótkie, a działa nie do końca osiąga filmowy poziom serii Call of Duty, dzięki VR stoi się czymś dobrym. Oficjalne źródła mówią, że nad grą pracowało około 1200 kobiet również podobno więc po szczegółowości świata. Above and Beyond może wprost zachwycić graczy, którzy do ostatniej chwile nie mieli styczności z możliwą rzeczywistością, podczas gdy fani VR mogą odnieść wrażenie, że niektóre elementy sterujące zajmują się gorzej niż w kolejnych tytułach. Przykładowo, umieszczenie dwóch broni na ramionach zapewne stanowić właściwie mylące. Obsługa ekwipunku dodatkowo podnoszenie przedmiotów również są problematyczne. Jedynym elementem jest ogromny projekt mapy z pełną jej zawartością.

Tryb wieloosobowy jest dość generyczny także na dalszą metę zatrzymuje się monotonny. Gracze wyróżniają się w nim na dwie drużyny, z których jedna rozstawia bomby, i druga musi je rozebrać, zanim zdetonują. Nie wiadomo, czy Respawn zamierza w perspektyw wprowadzić nowe tryby, ale kampania single-player pozwala odblokować nowe części w multiplayerze. Jeśli poczujecie się pewnie w singlu, możecie spróbować własnych sił w surwiwalu.

Koniec końców, Medal of Honor: Above and Beyond jest poważnym spin-offem serii. Nowicjuszom VR zaoferuje niezapomniane chwile, choć wyjadacze mogą narzekać na zawyżone wymagania sprzętowe oraz elementy sterowania, które znacznie lepiej zaimplementowano w przeciwnych atrakcjach. Karykaturalny obraz wojny nie każdemu przyjdzie do gustu, ale gra oferuje te serię ciekawych filmów dokumentalnych. Stanowi zatem aspekt, w którym Above and Beyond osiąga swój szczytowy poziom, rzucając światło na układ stary oraz kończąc ambicję Stevena Spielberga i Dreamworks.

Ocena użytkowników: 5/10

Wymagania sprzętowe Medal of Honor: Above and Beyond

Rekomendowane: Intel Core i7-9700K 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce RTX 2080 lub lepsza 180 GB SSD Windows 10 64-bit

Podziwiam ekipę Out of the Blue Games za odwagę. Stracić swoją grę dwa dni przed CD Projektem RED to natomiast ważna rzecz. Trudno jednak czekać na drugi efekt niż całkowite zalanie toną cyberpunkowego szumu medialnego, który dla mniejszej produkcji że stanowić zły. Tym wyjątkowo radzę zwrócić opinię na ten tytuł. Warto odpalić Game Passa i dać tę produkcję do naszej biblioteki. Po powrocie z Night City będzie jak znalazł.

Sprawa w Call of the Sea, motor napędowy tej pracy, stosuje się na statku. Mamy lata 30-te, a taka kobieta wybrała się na niesprawdzoną wyspę w Polinezji w badaniu swojego męża. Ten wyruszył tam na badanie środka na trapiącą bohaterkę dolegliwość, która ogłasza się głównie ciemnymi plamami na rękach. Miejsce docelowe poszukiwań nie zostało wybrane przypadkowo. Nie żyją tam magiczne zioła stosowane do medycyny naturalnej. W treści to początkowo nawet nie wiemy dlaczego mężczyzna uznał, że obecnie tam znajdzie lekarstwo na chorobę żony. Wiemy jednak, że mieszkanie może skrywać tajemnice. Nawet tubylcy nie wybierają się tam zapędzać. Nasza bohatera wyrusza tam w czasie, w którym przestały przylegać do niej listy z człowieka. Coś ewidentnie się było oraz potrzeba udać się na ratunek.

Jak wspomniałem, historia stanowi najistotniejszą przyjemność Call of the Sea. Niestety jest niezmiernie długa, a w skondensowany sposób wspomina o poszukiwaniach leku. Po jeździe nie spotykamy a drugich typów, a więc narracja przeprowadzana istnieje w dwojaki sposób – z samej części stanowi wtedy otoczenie, jakie jedyne w sobie opowiada historię, z drugiej rozsiane na dowolnym etapu zapiski pozwalające dowiedzieć się co się działo w trakcie ekspedycji. Twórcom udało się bardzo dobrze zaprezentować historię, ponieważ zdecydowali się na sprytny zabieg. Mąż głównej bohaterki wraz z partnerami podróży co chwilę zmieniał położenie, przekładając się w głąb wyspy. Tymże jednym na wszystkim etapie odkrywamy nowe obozy i dowiadujemy się co działo się w poszczególnym czasie. Miejsce pracy szybko okazało się mało przyjazne, a a jednego potrafimy stanowić tacy – zawirowań było wszelkie mnóstwo. Na obecnym okresie, tj. odkrywanie kolejnych losów ekspedycji, historia trzyma całkiem przyzwoity poziom.

Jest coraz druga warstwa – tajemnicza wyspa oraz choroba trapiąca główną bohaterkę. Obie te dziedzin są ze sobą powiązane. Z jednego okresu celem gry zatrzymuje się dlatego nie tylko odnalezienie męża protagonistki, a dodatkowo ustalenie jakie ważne rzeczy kryje miejsce prac. Od razu uprzedzam, iż nie istnieje wtedy relacja z wyboru tych, które mogłyby się wydarzyć. Bardzo jest tam fantastyki, a czasami można odnieść wrażenie, że Call of the Sea skręci w część horroru inspirowanego Lovecraftem. Finalnie jednak gra jest przygodówką napędzaną historią. Co istotne, całkiem udaną – noszącą w napięciu i zgrabnie dawkującą nowe wiedze, dzięki czemu co chwilę dowiadujemy się czegoś innego. Na boku oczywiście czeka nas interesujący finał. Pewnie nie zostałem powalony na kolana, ale mimo wszystko czułem, że jedno popołudnie również wieczór usunięte z Call of the Sea było dla mnie interesującym przeżyciem. Na widać nie takim, w którym na wszelkim etapie mogłem się domyślić o co w ostatnim wszelkim należy. zobacz więcej informacji

Historia historią, a co z grą? Wbrew pozorom Call of the Sea toż nie kolejny walking simulator. Spośród obecnego gatunku czerpie jednak sposób przedstawienia rozgrywki – kamera, poruszanie się czy interakcja z obiektami. Trzonem mechaniki są za to kwestie logiczne. Większość gry podzielona jest na mniejsze sekcje, w których możemy śmiało kierować się po jakiejś, większej planszy. Naszym ostatecznym punktem jest eksploracja. Zazwyczaj trafiamy na notatki zdradzające niektóre szczegóły historii. Pojawiają się więcej informacje dot. różnych blokad występujących na krajowej drodze. To są główne zagadki logiczne, jakie należy rozwikłać. Trzeba ale pamiętać, że idziemy śladami ekspedycji pod dowództwem męża protagonistki. Znaczy to, że zachowałeś on po drodze uwagi czy inne poszlaki, które mogą nam pomóc. Wszystko co ważne bohaterka zapisuje w notatniku. Powtarza to poważne przygodówki z linii Myst. Call of the Sea jest wtedy w pełni miksem tej były popularnej firmy ze bardzo nowocześniejszymi walking simulatorami.

W rozwiązywaniu zagadek kluczowa jest udana eksploracja terenu. Czasami pominięcie jednej, małej rzeczy może zdecydować o aktualnym, że nie odkryjemy kilku poszlak, które trafią do notatnika. To istotne, gdyż on dotyczy nam czy rozumiemy już wszystko co potrzebne, aby rozwikłać zagadkę. Uspokajam jednak, że Call of the Sea nie jest szczególnie trudną grą. Z częścią łamigłówek nie miałem tematów i dosyć płynnie używał przez grę. Czasami choć mogą pojawić się okazje do zajrzenia do poradnika. Najmocniej pod tymże względem odznacza się ostatni rozdział. Myślę, że twórcy przesadzili tam nieco z rządem rozbudowania zagadek, przez co daje straciła odrobinę na energii. Szkoda również, że zabrakło liniowych etapów, w których doznań dostarczają skrypty. Aż się pyta o emocjonujące używanie przez kobiety mosty czy wspinaczki po górze wzdłuż niebezpiecznego szlaku. Mechaniki nie wymagało być tam wiele. Samymi obrazami czy skryptami można było montować emocje.

Oceniając Call of the Sea nie sposób ominąć warstwy wizualnej. Moje pierwsza rzecz po odpaleniu gry – nigdy nie przypomina to faktycznie wspaniale. Nie określa to a, iż nie było doskonałych widoczków. Temat w ostatnim, że działa przeplata plansze, w których oprawa wizualna może zachwycić z obszarami mniej atrakcyjnymi, w których nie nosi na co popatrzeć (specjalnie na brzeg gry). Jak jednak znajduje się okazja zdania na zachodzące słońce, plażę i morze, Call of the Sea może zrobić niesamowite wrażenie. Widać wtedy, że gra jest mało atrakcji graficznych przewidzianych szczególnie dla Xbox Series X|S. Szkoda jednak, że tyle ciekawego nie udało się wykonać w sferze audio. Słabe wrażenie działała w szczególności główna bohaterka. Słysząc ją pierwszy raz odnosiłem wrażenie, że to działa HOPA. Brakowało mi w jej głosie charakteru i emocji. Niepotrzebnie i często komentowała rzeczywistość jakby istniała na dobrych wakacjach, oraz nie poszukiwaniach zaginionego męża.

Kilka sytuacje nie zagrało mi w Call of the Sea. Gra świetnie się zaczęła, ale końcówka (zagadki i lokacje) cechowała się wyraźnie słabiej. Najważniejsze jednak, że od początku do końca chciałem pracować dalej, aby poznać historię. Wtedy ona powodowała, że całość przeszedłem za samym razem. Na brzegu na wesele nie przyszło rozczarowanie, które zepsułoby cały efekt. Wręcz przeciwnie, poczułem satysfakcję, że poświęciłem ok 4 godziny na Call of the Sea. Przygodówkowy charakter tej zabawy widać nie każdemu pasować, ale tylko dla fabuły warto skorzystać po ten termin. W szczególności jeżeli człowiek jest fanem gier à la Myst (ewentualnie przygodówek point&click). Wtedy wyciągnie z produkcji Out of the Blue Games również dobrze przyjemności. Miejcie a ten stopień w myśli. Źle się stanie jeśli zginie on w końcówce roku zawładniętej przez zupełnie nową atrakcję.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Call of the Sea

Minimalne: Intel Core i3-3220 3.3 GHz / AMD FX-6100 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 650 / Radeon HD 7750 lub lepsza 20 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-6700K 4.0 GHz / AMD Ryzen 7 1700 3.0 GHz 16 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce GTX 1070 / Radeon RX Vega 56 lub lepsza 20 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Chronos: Before the Ashes jest trzecioosobową przygodówką prac z elementami RPG od studia Gunfire Games, a to ekipy, która posiada na prywatnym koncie zrecenzowane przeze mnie pewien czas temu Remnant: From the Ashes. To, że obie gry zostały zrealizowane przez ostatnią jedyną obsługę dodatkowo korzystają bardzo zbliżone tytuły nie jest działaniem przypadku. Chronos: Before the Ashes to bowiem prequel Remnant: From the Ashes, co można odczuć głównie pod koniec niezbyt długiej kampanii fabularnej. Świadczy to, że znajomość poprzednika, który w treści przejawia się następcą recenzowanego tytułu, nie jest musi do zrozumienia historii opowiedzianej w Chronos: Before the Ashes.

Gra tymże o podkreślić, iż w Remnant: From the Ashes broń biała stanowiła tylko dodatek, bowiem w trakcie zabawy korzystaliśmy z dużych karabinów i oczywiście bardzo, natomiast Chronos: Before the Ashes to chodzi, w jakiej będziecie machać chociażby mieczem, a tarcza ochroni was przed przeciwnikami. Tyle słowem wstępu. Przejdźmy do konkretów.

Nie wpływając za w momenty fabularne, warto podkreślić, że ważnym celem podróży naszego bohatera w Chronos: Before the Ashes jest pokonanie smoka. Jeśli dziwicie się po co i dlaczego, to sum na ostatnie wydarzenia otrzymacie zarówno w wczesnych scenach kampanii, jak i kilka później. Trzeba jednak przyznać, że przeszłość nie jest najlepszym punktem programu a potrafiła stanowić wiele lepsza, tylko z różnej części czy ktoś mieszał się, że Chronos: Before the Ashes zaoferuje opowieść, któa zapadnie nam w świadomość? Nie marnuje mi się.

Już po przejęciu opiek nad skórą również wykonaniu kilku ważnych akcji uznałem, że Chronos: Before the Ashes to przedmiot w modelu Soulsów dla biedaków. Wykorzystuje nie porwała mnie ani oszałamiającą grafiką, ani zaawansowanymi animacjami postaci, nie mówiąc już o efektownym systemie walki. Szybko to zawsze odszczekałem, bo kilkanaście minut później naprawdę zacząłem szukać satysfakcję z gry. Dotyczyło więc z niewiele powodów. https://pobierzpc.pl/age-of-empires-iii-definitive-edition-download/

Chronos: Before the Ashes przekonał mnie do siebie przede wszystkim świetnie przemyślaną konstrukcją kampanii. Eksplorowanie niezbyt bogatych w handle, ale klimatycznych lokacji sprawiało frajdę do jednego końca dlatego, że organizatorzy nie pokusili się o stworzenie ubogiego klona Soulsów, lecz dodali sporo z siebie. Jeśli lubicie nie tylko różnorodne starcia z przeciwnikami, ale preferujecie do tego rozwiązywanie nieskomplikowanych zagadek logicznych, to Chronos: Before the Ashes na pewno wam się spodoba. Zwłaszcza, że łamigłówki zazwyczaj nie chodzą do wymagających, choć odnalazłyśmy się też takie, przy jakich musiałem nieco bardziej wysilić szare komórki.

W dużo miejscach niestety widać, że twórcy Chronos: Before the Ashes dysponowali ograniczonym budżetem, a mimo wszystko spożytkowali dostępne fundusze należycie. Odnoszę wrażenie, że zabrakło chociażby pieniędzy na ostatnie, by zaprojektować bardziej rozbudowany system rozwoju postaci. W takiej form zdecydowano się na zastosowanie naprawdę dobrej mechaniki. Każda śmierć naszego wojownika sprawia, że staje się on o rok starszy (grę rozpoczynamy będąc na karku 18 lat), oraz z dwudziestego do osiemdziesiątego roku bycia, co dziesięć lat, otrzymujemy możliwość wyboru samej spośród niewielu nowych wiedzy zwiększających zadawane obrażenia, pozwalających na wesele większej liczby ciosów, itp. Prawda, że fajnie?

Ba! Wówczas nie koniec, bo Chronos: Before the Ashes postarza głównego bohatera także wizualnie. Grę kończyłem mając niespełna czterdziestkę i wyglądałem inaczej niż na samym początku. Moja forma nie istniała szybko aż tak szybka, niemniej wciąż radziła sobie w walce wręcz. Starszemu człowiekowi urosła również broda, której początkujący wojownik nie posiadał. Zamieniły się także rysy twarzy protagonisty, któremu – co ciekawe – z okresem rozpoczną także siwieć włosy.

To określenie pojawiało się w mojej głowie wielokrotnie podczas życia z Chronos: Before the Ashes. Występuje nie jest znaczna, skoro jej zakończenie ma od sześciu do ośmiu godzin. Początkowo daje się, że eksplorujemy złożone labirynty kładące się z wielu ścieżek, a tak tak to zaledwie iluzja, jakoś nie brakuje tu właściwego dla Soulsów odblokowywania skrótw. Gra tym wstęp do drugich obszarów jest uwięziony w bardzo przemyślany sposób. Chcąc kupić możliwość zwiedzania kolejnych lokacji musimy uporać się ze wspomnianymi już zagadkami. Większość spośród nich wymaga po prostu znalezienia dobrego tematu również rozmieszczenia go we właściwym miejscu (brakujący kryształ w oczodole rzeźby lub i fragment obrazu na płótnie). Do bieżącego bada nieskomplikowany crafting, dzięki któremu wymagając zejść piętro niżej musimy najpierw posiadać linę oraz hak również związać te dwie rzeczy ze sobą, aby uzyskać – uwaga! – linę z hakiem.

Występuje nie oferuje także zbyt dużo czynników wyposażenia, oraz te, jakie znajdziemy, możemy rozwijać w mikroskopijnym stopniu. Chronos: Before the Ashes zaoferowało mi możliwość sprawdzenia miecza, topora, siekiery oraz włóczni, przy czym zdecydowałem się na czerpanie z głównych dwóch wyżej wymienionych rodzajów broni. W sprzętu nie zabrakło oczywiście tarczy idącej na blokowanie ciosów wrogów. Skoro już mowa o przeciwnikach, to szybko zauważyć, że autorzy przygotowali kilka projektów również sprawnie nimi żonglowali, byśmy nie odczuli monotonii. Złego słowa nie można stwierdzić o walkach z bossami, które nie były chyba jakoś szczególnie widowiskowe, ale pokonywanie „szefów” dawało ogromną satysfakcję.

Tak dobrze, ale akurat te porównania do Soulsów? Obraz z strony trzeciej osoby? Jest. Blokowanie kamery na przeciwniku? Jako wysoce. Gładki również duży atak? Są. Możliwość wykonywania uników i przewrotów? Tak! Po śmierci wracamy do ostatnio aktywowanego punktu kontrolnego? Owszem. Brak dokładnych wskazówek oraz potrzeba znalezienia optymalnej ścieżki metodą jakości również błędów? Jako daleko. Wysoki poziom trudności? Niekoniecznie, tylko na heroicznym (przy niego stanowimy jeszcze przygodowy i prosty) Chronos: Before the Ashes może dać w kość.

Chronos: Before the Ashes to ponad dość powolna gra. Jeśli bierzecie na dynamiczne starcia z przeciwnikami, toż będziecie rozczarowani. Moim przekonaniem jednak tempo jest korzystne, gra tymże dodany już stopień wyzwania sprawia, że recenzowaną pracę można przeznaczyć nie tyle mianem „souls-like”, co „souls-lite”, a więc czymś dla pań zainteresowanych mechaniką Soulsów, których odstraszył wysoki stopień trudności w pracach studia From Software lub innych deweloperów. Pamiętajcie ale jednak, że Chronos: Before the Ashes kładzie nacisk nie tylko na grę, ale także na zagadki logiczne.

Za pokonywanie wrogów w Chronos: Before the Ashes otrzymujemy punkty doświadczenia, które na nowych levelach możemy zastosować do rozwinięcia samej z niewielu statystyk postaci, takich jak: siła, zręczność, mistyka i siła. Tu również przygotowuje się, że to niezbyt moc oraz faktycznie, poza nie motywuje do tego, by używać ją wielokrotnie, natomiast toż, co zaproponowali twórcy mi w zupełności wystarczyło. Również jak długość gry, liczba gier z starymi lub też opisany wcześniej system rozwoju postaci. Zdaję sobie sprawę, że Chronos: Before the Ashes mógłby stanowić specjalnie rozbudowany, a po kolosach z naturalnym światem pokroju takiego Assassin’s Creed: Valhalla, fajnie wygrać w nieco mniejszego również mniejszego.

Jakość tekstur w Chronos: Before the Ashes nie jest znaczna, ale gra także to, kiedy również minus większych elementów w lokacjach ewidentnie nadrabia klimatem budowanym za sprawą fenomenalnej gry słońca oraz braku. Niezależnie od tego, czy eksplorujemy mroczne labirynty, albo same zwiedzamy otwarte przestrzenie, możemy czekać na to, że często zatrzymamy się dopiero po to, by popodziwiać widoki.

Chronos: Before the Ashes ma więcej jedną, ważną cechę – podczas konkurencji nie zobaczył na żadne błędy, skoro nie liczyć pewnego wroga, któremu udało się zadać mi obrażenia przez ścianę. Tak jak już pisałem, spodziewałem się, iż będzie wtedy zaledwie średniak, ale ostatecznie Gunfire Games dostarczyło naprawdę dobrą grę. Chyba nie wybitną, która będzie pretendować do nagrody GOTY, natomiast gdy lubicie Soulsy i zagadki, to dajcie jej możliwość.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Chronos: Before the Ashes

Minimalne: Intel Core i5-4690K 3.5 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz 4 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon R7 370 lub lepsza 8 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-4690K 3.5 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon RX 480 lub lepsza 8 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

Co prawda od czasu zapowiedzi Super Meat Boy Forever do premiery gry, jaka zajmowała miejsce 23 grudnia ostatniego roku, nie minęła cała wieczność, ale kontynuacja hitu z 2010 roku powstawała tak długo (choć nie tyle, co stanowiący ostatnio na ustach wszystkich Cyberpunk 2077). Autorzy recenzowanej produkcji ze studia Team Meat nie poszli ale po dróg najmniejszego oporu, bo Super Meat Boy Forever jest pięknie znacznie wysoce niż pakietem nowych map. Lub to odpowiednio? Ciężko jednoznacznie zdać na to proszenie w dwóch słowach, ale spróbuję: to zależy!

Na pierwszy rzut oka Super Meat Boy Forever jest dobrze tą jedyną grą, co jego poprzednik, bowiem ponownie przechodzimy do budowania z platformówką ukazującą się wysokim stopniem sztuce oraz dwuwymiarową oprawą graficzną. Wystarczy jednak przejść fragment pierwszego etapu, aby zauważyć diametralną różnicę względem pierwowzoru. Nie dbamy Meat Boya bezpośrednio, gdyż Team Meat stworzyło grę typu auto-runner. Znaczy to, że polski bohater ciągnie się automatycznie, a my musimy działać na ostatnie, co dzieje się na ekranie w znaczących momentach.

Super Meat Boy Forever to sztuka, w jakiej sterujemy tylko dwoma przyciskami. Jeden z nich dopuszcza nam na skakanie również osiąganie szarży, a drugim kucamy lub atakujemy napotkanych przeciwników. Zabawa składa się to właśnie na ostatnim jedynym, co dekadę temu, a więc pokonywaniu rozmaitych przeszkód, unikaniu pułapek oraz eliminowaniu wrogów. Standardowo poza szeregowymi niemilcami na swej możliwości staną także potężni bossowie. https://pobierzpc.pl/

Brak możliwości zmiany kierunku biegu z przodu jest naprawdę irytujący. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod opiekę fakt, że w Piękni Meat Boy Forever zginiemy nawet, gdy po prostu odbijemy się od granice i dojdziemy do fałszywej strony ekranu bez kontaktu z dowolną przeszkodą. Z okresem ale można się do ostatniego przyzwyczaić, bo pomimo wspomnianych mankamentów, Team Meat przygotowało grę typu „easy to learn, hard to master”. Jak grać? Reakcję na owo badanie znamy po kilkudziesięciu sekundach rozgrywki, jednak z okresem jest ona wzbogacona o inne ciekawe dodatki. Tylko gdy poznać wszystkie poziomy… Cóż, więc nie lada sztuka, bo wykorzystuje nie wydaje się lepsza od pierwowzoru. Przynajmniej na bodaj jest bardziej przystępna.

Wspomniałem obecnie o sterowaniu za pomocą dwóch przycisków a o aktualnym, że Meat Boy tym zupełnie toczy się automatycznie. W głównej edycji cyklu śmierć oznaczała konieczność powtarzania całego okresu z indywidualnego początku. Tutaj natomiast zaimplementowano system punktów kontrolnych (nie ma ekranów ładowania, po zgonie natychmiast wracamy do nowego checkpointu), więc w razie pomyłki musimy przejść niewielką część danej lokacji, co wielu graczy skutecznie zachęci do sprawdzenia swoich ról. Powinien natomiast mieć, że Super Meat Boy Forever niezmiennie wymaga zarówno małpiej zręczności, kiedy i ciężkiej cierpliwości.

Super Meat Boy Forever to coś taki taniec wokół sieci i wrogów. Odpowiednie wyczucie czasu jest środek do sukcesu. Trzeba idealnie się zgrać z otoczeniem, by przejść dalej. Początkowo, rzecz jasna, każda porażka ogromnie frustruje, ale pokonanie danego fragmentu sprawia, że przeżywamy nie tylko ulgę, a również ciężką satysfakcję. Dotyczy toż ze świetnie wyważonego poziomu trudności. Cały czas czuć, że wyzwanie istnieje w własnym zasięgu.

To, że Super Meat Boy Forever zawiera punkty kontrolne zrobione jest obecnością systemu płacącego za losowe generowanie poziomów. Otóż każdy moment wynika z niewiele dużych klocków wiązanych ze sobą w samą całość. Stąd te oddzielone są one od siebie wspomnianymi już checkpointami. Toż z serii sprawia, że nowe dzieło studia Team Meat posiada dużo wyższe replayability. Poza możliwością poznania wszystkich porządków w różnych konfiguracjach możemy jeszcze wypełniać rozmaite wyzwania zorganizowane przez twórców. Dacie radę zebrać bonusowe tematy oraz wbić najwyższą rolę we każdych levelach? Niektórym do szczęścia wystarczy odpalenie napisów końcowych.

Na potrzeby Super Meat Boy Forever opracowano nieskomplikowaną, lecz angażującą historię. Dowiadujemy się, że tytułowy bohater oraz Bandage Girl są dziecko. Nugget, a więc córka wspomnianej pary, zostaje jednak porwana przez bliskiego z pierwszej fazy Doktora Fectusa, to naszym bohaterom nie pozostaje nic innego, jak ruszyć do boju i zachować swoją pociechę. Fabułę poznajemy oglądając przerywniki filmowe. Niektóre spośród nich rozmawiają kolejne fragmenty opowieści, ale nietrudno zauważyć, że część spośród nich powstała tylko po to, aby wyśmiać inne produkcje. Luźny humor jest tutaj obecny mało na wszystkim kroku, co chodzi dokładnie zdać na atut.

Jeśli ktoś liczył na ostatnie, że Super Meat Boy Forever zaoferuje diametralnie własny rodzaj graficzny, to cóż – nie jesteśmy silnych relacji. Pod względem oprawy wizualnej recenzowana gra do bólu przypomina Super Meat Boya z 2010 roku dodatkowo stanowi więc doskonale zrozumiałe, jednak jesteśmy do postępowania z czymś w charakterze pełnoprawnej kontynuacji. Na uwagę zasługuje również klimatyczna, choć nierzucająca się nikomu ścieżka dźwiękowa, która doskonale godzi się spośród tymże, co akurat spoglądamy na ekranie.

Na bok bardzo cenna informację. Super Meat Boy Forever w grupy na Switcha (testowałem grę właśnie na ostatniej platformie) owszem, pozwoli na zabawę przy zastosowaniu joy-conów, jednak nie oferują one aż takiej precyzji, jak Pro Controller. Bez niego lepiej nie dołączać do zabawy, bowiem będziecie się niepotrzebnie irytować. Domyślne kontrolery są idealne do kilka skomplikowanych tytułów. Super Meat Boy Forever do nich nie należy, choć pozornie potrafiło się wydawać, że właśnie dzisiaj jest.

Super Meat Boy Forever to droga produkcja, czasami wręcz fenomenalna, o ile zaakceptujemy fakt, że mechanika rozgrywki znacząco dzieli się od tej, jaką wiemy z ważnej połów serii. Wprowadzenie systemu automatycznego ciągnięcia się, dodanie losowo generowanych rozmiarów oraz zaimplementowanie punktów kontrolnych nie sprawiło jednak, że całość kończy się sama. Wprost przeciwnie: aby sprostać wyzwaniu, należy – jak już wcześniej napisałem – wykazać się nie lada zręcznością oraz cierpliwością. Jeżeli jesteście chętni na nowego Super Meat Boya, on stanowi skłonny na was. Przynajmniej na PC oraz Switchu, bo możliwości na Xbox One, PlayStation 4 oraz smartfony i tablety zadebiutują tylko w innym roku.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Super Meat Boy Forever

Minimalne: Intel Core i3 4 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon R9 380 lub lepsza 6 GB HDD Windows 7 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7 16 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon RX 480 lub lepsza 6 GB HDD Windows 10

Airborne Kingdom jest poszukiwaną w warunkach fantasy strategią należącą do podgatunku city builder, która pozwoli nam zaprojektować również przygotować latającą metropolię. W sztuk tej znajdziemy oraz elementy eksploracyjne. Tytuł został przygotowany oraz przekazany przez studio The Wandering Band a istnieje jego debiutanckim projektem. W skład tego świata wchodzi jednak kilku branżowych weteranów, jacy w przeszłości pracowali nad tak wspaniałymi markami, jak Dragon Age czy Battlefield.

Zadaniem gracza w Airborne Kingdom jest założenie oraz wyprodukowanie latającego miasta, a następnie wydawanie nim. Liczbę mieszkańców zwiększamy, przyciągając nomadyczne plemiona podróżujące po pustyni, nad którą wznosi się nasze królestwo. Wskazane jest więcej eksplorowanie mapy, pytanie o zasoby oryginalne również mienie pod uwagę potrzeb swoich podopiecznych.

Istotną kwestię w grze pełni także nawiązywanie związków z kolejnymi plemionami. Dzięki handlowi i zgody spośród nimi potrafimy zdobywać potrzebne nam tak, a ponadto powiększać swoją wiedzę - to oraz daje nam rozwijanie technologii, jaką istniejemy w stanie wykorzystać, aby poprawić warunki bytowe swoich pracowników.

Produkcja czerpie z losowo generowanych map, przez co za jakimś razem rozgrywka wygląda nieco inaczej. https://pobierzpc.pl/

W Airborne Kingdom możemy grać wyłącznie samotnie. Podstawą konkurencji jest zabieg single player.

Airborne Kingdom posiada ładną, trójwymiarową oprawę graficzną. Na określoną uwagę zasługują tutaj projekty lokacji, jakie opisują się pastelową paletą barw również estetycznym, baśniowym klimatem. Niczego zarzucić nie można też technicznej stronie gry - oświetlenie określa się wiarygodnie, podkreślając atuty oprawy. W sezonie zabawy towarzyszy nam ścieżka dźwiękowa napisana przez Paula Aubry’ego i Simona Desrochersa.

Tryb gry: single player

Ocena użytkowników: 6/10

Wymagania sprzętowe Airborne Kingdom

Minimalne: Intel Core i7-3770 3.4 GHz / AMD FX-8350 4.0 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7870 lub lepsza 2 GB HDD Windows 7

Rekomendowane: Intel Core i7-8700 3.2 GHz / AMD Ryzen 7 1800X 3.6 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060 / 4 GB Radeon RX 580 lub lepsza 2 GB HDD Windows 10

I BUILT MY SITE FOR FREE USING